"Życie" 23.07.1997


Tomasz Skłodowski

"Zerowe" kontrowersje

Zaproszenie Polski do negocjacji warunków przystąpienia do Paktu Atlantyckiego jest wydarzeniem niezwykle ważnym. Na euforię będzie jednak czas dopiero, gdy parlamenty państw Paktu ratyfikują porozumienie z Madrytu. Celem polskiej polityki powinno stać się zatem przeprowadzenie takich reform, które ułatwią decyzję naszym potencjalnym sojusznikom.

Być może po wyborach odpowiedzialność za faktyczne wprowadzenie Polski do NATO spoczywać będzie na rządzie, tworzonym przez ugrupowania "solidarnościowe".

Politycy AWS czy ROP powinni zatem zdać sobie sprawę, że nadchodzi czas, w którym polska racja stanu powinna przesłonić partykularne interesy polityczne. Oznacza to konieczność ostatecznego odcięcia się od pozostałości radzieckiej dominacji, radykalnych zmian w tych sektorach, gdzie komunizm był najsilniejszy. Oznacza rozpoczęcie tych reform, które po 1989 r. z różnych względów odłożono na później.

W kontekście przystąpienia Polski do NATO kluczowa staje się kwestia bezpieczeństwa narodowego, tak zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Wypada więc zażądać od polityków aspirujących do władzy pełnej i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak wyobrażają sobie miejsce Polski w NATO i jak chcą dbać o bezpieczeństwo wewnętrzne.

Stanowisko ROP wyrażane wielokrotnie przez Antoniego Macierewicza jest jasne: Aby Polska była pełnowartościowym i godnym zaufania partnerem wojskowym i politycznym, należy rozwiązać skompromitowane służby specjalne, wywodzące się w prostej linii od SB i na ich miejsce powołać nowe.

Stanowisko AWS

w tej sprawie nie zostało jeszcze oficjalnie wyrażone. Co więcej, słychać głosy, że wewnątrz Akcji toczy się walka o koncepcję reform UOP i Wojskowych Służb Informacyjnych i o to, kto będzie tę koncepcję praktycznie realizował.

Chcąc lub nie, w walkę tę wpisali się publicyści Antoni Podolski i Piotr Woyciechowski. Pierwszy z nich był naczelnikiem wydziału w UOP, a drugi współpracownikiem ministra Macierewicza w rządzie Olszewskiego. W czerwcu opublikowali oni na łamach "Rzeczpospolitej" artykuł, w którym przedstawili konkretne argumenty za koncepcją tzw. opcji zerowej w reformie służb specjalnych.

Przewiduje ona desowietyzację służb przez wyeliminowanie tych pracowników i współpracowników, którzy kształcili się w Związku Radzieckim, w ramach wspólnych operacji pracowali z rosyjskimi służbami, a więc tych, którzy są znani służbom rosyjskim na pewno. Kolejnym krokiem ma być odejście od osobowych źródeł informacji przejętych po SB (również w wywiadzie i kontrwywiadzie). "Opcja zerowa" przewiduje także zbudowanie nowego etosu polskiej służby oraz reorganizacje struktur wewnętrznych - tak by dopasować je do współczesnych standardów, wymaganych w krajach NATO.

Kilka dni później "Tygodnik Solidarność" opublikował Tezy do Programu Reformy Polskich Służb Specjalnych, zawierające praktycznie te same propozycje i zdecydowanie opowiadające się za przeprowadzeniem "opcji zerowej". Żadna z tych publikacji nie została jednak skomentowana przez kierownictwo AWS, co jest o tyle niepokojące, że Tezy do Programu Reformy opracował Zespół ds. Służb Specjalnych, pracujący przy Regionie Śląsko-Dąbrowskim AWS, a złożony z byłych funkcjonariuszy UOP.

Powyższy dokument można by zapewne uznać za oficjalny program AWS, gdyby nie szereg wątpliwości, podnoszonych przez część polityków, związanych z Akcją. Ich obawy budzi

kilka osób z otoczenia

ścisłego kierownictwa AWS, na przykład Stanisław Iwanicki czy generałowie Henryk Jasik i Wiktor Fonfara.

- Wokół liderów AWS są ci sami ludzie, którzy kiedyś byli wokół Lecha Wałęsy - mówi Jarosław Kaczyński.

Podobne sygnały nieoficjalnie docierają również z grona Specjalnego Zespołu ds. Służb Specjalnych.

- Zagadką jest dla mnie to, czy ścisłe kierownictwo AWS przejęło tych ludzi wraz z ich wiedzą po to, by trzymać Wałęsę z dala od AWS, czy odwrotnie - Wałęsa wprowadził swoich zaufanych w otoczenie Krzaklewskiego, by kontrolować działanie AWS - zastanawia się Kaczyński.

Na poparcie swych wątpliwości opowiada o spotkaniach organizowanych liderom AWS przez byłego szefa Kancelarii Prezydenta, niezrozumiałej obecności osób nie związanych nigdy wcześniej z "S" czy wręcz zorganizowaniu szefowi Akcji stałej ochrony w postaci byłego pracownika BOR.

- Uważam takie opinie za przesadzone - bagatelizuje sprawę Marek Kempski, który zorganizował Zespół ds. Służb w Regionie Śląsko-Dąbrowskim. Jego zdaniem kierownictwo AWS korzysta z wielu porad, ale nie można mówić o monopolu jakiegokolwiek środowiska.

Kaczyński obawia się jednak, że program AWS i ewentualne działania tworzonego przez nią rządu będą takie jak praktyka działania rządu Suchockiej. Pani premier oddała sprawy służb specjalnych we władanie prezydenta Wałęsy, który realizował swoje plany przy pomocy Mieczysława Wachowskiego i ministra Milczanowskiego, a całkowicie zapomniał o reformie służb, zwłaszcza wojskowych. Powtórzenie tego błędu przez Krzaklewskiego byłoby według lidera PC niewybaczalne, bo na trwałe usankcjonowałoby rządzenie państwem metodami półdemokratycznymi. Zezwolenie na prowadzenie polityki za pomocą tajnych służb dostarczyłoby także wielu argumentów dla przeciwników naszej pełnej integracji z NATO.

Z zarzutami Kaczyńskiego kompletnie nie zgadza się były szef Zarządu Kontrwywiadu UOP Konstanty Miodowicz.

- Według mojej wiedzy gen. Jasik nie spotkał się z Krzaklewskim ani razu. Ja sam rozmawiałem z nim trzykrotnie, ale nie dłużej niż po pięć minut - tłumaczy.

W Instytucie Lecha Wałęsy pracuje wiele osób, które wcześniej blisko współdziałały z byłym prezydentem.

- Nikt nie podnosił takich zarzutów, przyjmując nas do AWS, więc to, że takie zarzuty pojawiają się teraz, wynika z frustracji - denerwuje się Miodowicz. Na potwierdzenie swych słów cytuje własne opracowanie, dotyczące kondycji polskich służb specjalnych i sposobów ich uzdrowienia. W wielu kwestiach zawiera opinie identyczne z tymi, które proponują publicyści i członkowie Zespołu ds. Służb Specjalnych.

Różnice między koncepcjami

są jak różnice między teorią i praktyką - uważa Miodowicz. Jego zdaniem podnoszona przez Woyciechowskiego i Podolskiego kwestia znacznego rozpoznania polskich służb przez Rosjan jest realna, ale jej znaczenie jest ograniczone. Były szef kontrwywiadu twierdzi, że większym problemem jest niefachowość poszczególnych pracowników, niż zidentyfikowanie ich przez obcy wywiad.

Według Miodowicza niezbyt szczęśliwym pomysłem jest rezygnacja z usług tajnych współpracowników. Ci skompromitowani i nieprzydatni odeszli według niego sami, albo też UOP przestał korzystać z ich pracy. W tej chwili wśród współpracowników polskich służb jest wiele osób, zwerbowanych już po roku 1990. - Należy raczej usprawnić działanie centrali i Delegatur, poprawić planowanie, koordynację i kontrolę pracy, a nie pozbawiać się źródeł informacji - uważa Miodowicz.

Miodowicz zgadza się z opinią, że polskie służby mogą spotkać się z krytyką ze strony NATO. Ale, jego zdaniem, ta ewentualna krytyka nie będzie dotyczyć tego, że korzystamy z mało wiarygodnych agentów, nie mamy białego wywiadu i pracujemy z oficerami kształconymi w Moskwie, lecz tego, że nasze służby zostały podporządkowane polityce, np. podczas tuszowania sprawy Oleksego. Wtedy okazało się, że z UOP wyciekają dokumenty, że funkcjonariusze uczestniczą w bieżących rozgrywkach, że wydając "Białą Księgę" przedłożono interes grupy politycznej nad interes państwa.

Jedno jest pewne. W AWS nie zadaje się już pytania, czy reformować służby. Pytanie brzmi:

Jak to zrobić?

Dobrze by się stało, gdyby "opcja zerowa", zaproponowana przez Zespół ds. Służb Specjalnych przy AWS i dodatkowo wsparta argumentami przytoczonymi przez Podolskiego i Woyciechowskiego, stała się celem AWS. Droga do osiągnięcia tego celu będzie wymagała kompromisów, również wewnątrz Akcji. Jak mówi Marek Kempski:

- Najlepiej, by młodzi wiekiem i stażem razem ze starszymi i bardziej doświadczonymi oficerami budowali przyszłe polskie służby.

Realizacja tego będzie możliwa dopiero po wyborach, i to wygranych większością, umożliwiającą przeprowadzenie tak drastycznych zmian. Konieczne jest zatem jednoznaczne wystąpienie Mariana Krzaklewskiego, które przetnie falę plotek, wzajemnych oskarżeń i podejrzeń.

Okazja jest ku temu znakomita. Zaproszenie Polski do negocjacji warunków przystąpienia do NATO jest najważniejszym wydarzeniem w tym roku. Danie wyraźnego sygnału, że Polska jest świadoma swoich słabości, że chce je eliminować, będzie dobrze przyjęte zarówno przez te kraje, które zdecydują o przyjęciu nas do Paktu, jak i przez społeczeństwo polskie.

Każdy z nas słyszy o aferach potwierdzających, że Polska jest krajem słabym. Nie potrafimy zapanować nad policją (korupcja w Poznaniu), służbami celnymi (korupcja w Terespolu), nie potrafimy wyeliminować oligarchicznej gospodarki ("Polisa") i powiązań gospodarczo-finansowych, zagrażających Polsce (sprawa Gawriłowa). Wspólnym mianownikiem wszystkich tych spraw jest udział w nich byłych, a czasem i obecnych, funkcjonariuszy służb specjalnych.

Informacje takie docierają również do opinii krajów, które będą decydować o przyjęciu nas do NATO. Polska jako członek Paktu będzie miała określone obowiązki. To, czy będziemy w stanie je wypełniać, zależy od determinacji w reformowaniu tego, co nam zostało po latach obcej dominacji. I to będzie prawdziwy test na szczerość intencji polityków. Dlatego właśnie konieczny jest czytelny znak ze strony najpoważniejszego obecnie ugrupowania opozycyjnego, jakim jest AWS.

Autor jest byłym dziennikarzem "Pulsu Dnia", specjalizującym się w dziedzinie bezpieczeństwa. Jest związany z Atlantyckim Stowarzyszeniem Młodych Polityków.