Numer 18 (415)

Adam Wielomski

Kara smierci

W 1757 roku pewien francuski ojcobójca skazany zostal na kare odbycia publicznej pokuty "w jednej koszuli, z plonaca gromnica wagi dwóch funtów w reku". Potem mial zostal przewieziony na miejsce egzekucji, gdzie bedzie "na szafocie (...) szarpany obcegami w piersi, rece, uda i lydki; prawica dzierzaca nóz, którym dokonal pomienionego ojcobójstwa, przypiekana siarka a miejsca, skad beda drzec pasy, polewane plynnym olowiem, wrzaca oliwa, goraca zywica, woskiem i siarka gotowanymi pospolu; nastepnie cialo rozwlóczone i rozerwane przez cztery konie, potem czlonki i korpus spalone, obrócone w popiól, a popioly rozrzucone na wiatr". Powyzszy wyrok wydawac sie moze nieco szokujacy. Okrucienstwo kary ma jednak w monarchii uzasadnienie. Suweren jest twórca prawa. To zen wyplywa wszelkie ustawodawstwo. Przestepca jest wiec nie tylko tym, który lamie nakazy ustawy. Zbrodniarz winny jest takze zbrodni obrazy majestatu; próby podwazenia suwerennosci. Reakcja na taka zbrodnie jest wiec drakonska kara, poprzez która wladca ukazuje swoja moc i daje odstraszajacy przyklad tym, którzy w przyszlosci chcieliby wejsc na podobna droge. Fizyczna likwidacja bandyty, a nawet jego zwlok, które po spaleniu maja zostac rozsypane z wiatrem, daja zarazem swiadectwo przekonania ówczesnych prawników, ze bandyte rzadko kiedy daje sie resocjalizowac. Kara nie ma tu charakteru wychowawczego, ale odstraszajacy. Jest ona odplata za popelniony czyn. Prawnicy wspólczesni podchodza do resocjalizacji w sposób calkowicie przeciwny. Pod wplywem pisanych w duchu Oswiecenia ksiazek, przyjeto aprioryczne zalozenie, ze czlowiek jest z natury dobry, a jedynie zszedl na zla droge z winy otoczenia, które go takim uksztaltowalo. Bandyta nie jest winny. Winne jest spoleczenstwo, które zrobilo z niego bandyte. Dzisiaj ojcobójcy, na którego wydany wyrok przytoczylismy, nie karze sie smiercia, bo byloby to niezgodne z "wychowawcza" funkcja kary - martwego nie mozna poprawic. Z natury dobry czlowiek, którego spoleczenstwo pchnelo na droge zbrodni, chroniony jest "prawami czlowieka", a jego bezkarnosci strzega Amnesty Intemational, Komitet Helsinski itp. Skad bierze sie "humanitaryzm" prawa w panstwach demoliberalnych? Z Oswieceniowej wiary we wszechmoc nauki. Kiedys skazanca oddawano w rece kata, zdajac sobie sprawe, ze zdemoralizowanego bandyty i tak sie nie wychowa na porzadnego czlowieka. Dzis nie ma kata. W krajach, które nie przestrzegaja standardów praw czlowieka, czyli w takich, gdzie kara smierci jeszcze obowiazuje, nie wykonuje sie jej publicznie, ale po cichu, w celi smierci, niejako ze wstydem, ze trzeba to uczynic. Wynika to z tego, ze bandyta nie zajmuja sie dzisiaj kaci, lecz psychiatrzy, psychoanalitycy i inni "specjalisci", którzy wykorzystujac caly arsenal ezoterycznej wiedzy o czlowieku dany ludzkosci przez Freuda i innych guslarzy w podobnym stylu, lecza umysl przestepcy. Egzekucja, to przyznanie, ze nauka - bóstwo nowozytnosci - nie poradzila sobie z czlowiekiem. Idea ta oparta jest oczywiscie na fundamentalnym bledzie, czyli na przekonaniu, ze czlowiek z natury jest dobry, a wiec, jezeli zabija i kradnie, to jest to skutek zwiedzenia przez zlo cywilizacji. Wystarczy pokazac bandycie dobre wzorce, przeanalizowac jego motywy, wybadac, czy nie byl seksualnie wykorzystywany w dziecinstwie - slowem odkryc zródlo, z którego zlo skazilo jego dobra nature. Pismo Swiete uczy nas, ze po owocach poznamy ludzi. Owoce tej pracy resocjalizacyjnej sa mizerne, a liczba morderstw, gwaltów i grabiezy wzrasta. Dlaczego? Dlatego, ze bandytów nie likwiduje sie fizycznie (najlepiej z publiczna egzekucja, no, moze bez tego "darcia pasów"), ale "resocjalizuje", po czym zwalnia lata przed terminem konca wyroku. Dzis przestepcy sie nie karze, lecz wychowuje. Tysiacletnia praktyka eliminacji bandytów wykazala swa wyzszosc nad teoriami postepowych lekarzy i "specjalistów". Jezeli praktyka nie zgadza sie z teoria, to tym gorzej dla praktyki...

ADAM WIELOMSKI