Numer 17 (367)

Demokracja czy prawda

Historia uczy, iz pogodzenie chrzescijanstwa z demokracja jest niemozliwe. Wszystkie powazniejsze bledy i herezje w lonie Kosciola zwieraly w sobie proby udemokratycznienia na sile instytucji, ktora z samego zalozenia jest hierarchiczna. Wezmy dla przykladu nauke Wiklifa, Lutra, Kalwina albo Drewermanna, przestudiujmy zalozenia koncyliaryzmu, febronianizmu, czy ruchu Wir sind Kirche - wszedzie znajdziemy ziarna demokracji.

Demokracja to juz nie system powolywania urzednikow panstwowych. To wszechpanujaca ideologia, ba! Religia panstwowa oparta na magicznym wrecz rytuale, to przedmiot powszechnego kultu. W panstwach demokratycznych Bog dawno przestal byc najwazniejszym dobrem, nie jest nim teraz juz nawet czlowiek - liczy sie tylko demokracja. Czy nie jest to wiec bozek, przed wyznawaniem ktorego przestrzega nas Pierwsze Przykazanie? Czy jest ona do pogodzenia z wiara chrzescijan? Nie, poniewaz w demokracji nie ma miejsca na Prawde. Panosza sie w niej najrozmaisze, sprzeczne ze soba opinie publiczne. Racja jest po stronie tego, kto ma za soba wiekszosc glosow. A wszelkie wartosci, a moralnosc, a Dekalog? Nie istnieja! W demokracji zmiana odwiecznych, swietych zasad to kwestia pieciu minut przy korzystnym rozkladzie glosow w parlamencie. Demokracja w krorej respektowane sa zasady chrzescijanskie to mrzonka lub pobozne zyczenie. Do czego zas to wszystko prowadzi? Na pewno do absurdu - przykladem kosciol anglikanski, gdzie niedawno biskupi wiekszoscia glosow odrzucili dogmat o istnieniu piekla. Tylko czy Pan Bog podpisze te ustawe? Chyba powinien, bo inaczej wkrotce wiekszoscia glosow moze zostac odwolany.

Zreszta Jezus Chrystus zostal w demokratyczny sposob skazany na smierc. Demos, motloch zydowski, podburzony przez wplywowe lobby faryzeuszy, glosowal w zgromadzeniu za Jego ukrzyzowaniem. Uczniowie zas nie mogli nic na to poradzic - byli w mniejszosci. Tak jest! Mozna sie temu dziwic, mozna sie na to oburzac, ale tak to wlasnie wyglada. Wzburzony motloch ma straszliwa moc niszczycielka. Ulakl sie go nawet potezny procurator Judei, Poncjusz Pilat. Motloch w zaslepieniu swoim nie widzi rzeczy oczywistych: trzy razy stwierdzal Pilat, ze Jezus jest niewinny, trzy razy dowodzil, iz nie znajduje w Nim zadnej winy - na prozno! Z motlochem sie nie dyskutuje. Mozna tylko rozpedzic go, lub sie ugiac. Pilat wybral to drugie wyjscie. I przegral - po dzis dzien jego imie jest synonimem chwiejnej, niemeskiej postawy.

Jerzy Wolak