Numer 30 (380)

TRADYCJONALISCI W EPOCE OSWIECENIA II DWIE rzeczy w szczególnosci: umilowanie zabytków sredniowiecza oraz przywiazanie do klasycystycznych prawidel „dobrego smaku" w literaturze - laczyly z Muratorim jego nie mniej wybitnego i wszechstronnego rówiesnika markiza Scypiona Maffei (1675-1755). W swoim dlugim zyciu zdazyl byc i zolnierzem (w sluzbie ksiecia-elektora bawarskiego), i dziennikarzem, i archeologiem, i twórca wloskiego metrum w poezji tragicznej. Obdarzony talentem zarówno apologetycznym, jak polemicznym, zaangazowal sie w walke ideowa na dwu glównie frontach: przeciwko racjonalistycznemu ateizmowi i laicyzmowi oraz przeciwko jansenizmowi, który wlasnie w tym czasie (po przegraniu teologicznej batalii z jezuitami o stosunek laski do woli i natury) zdegenerowal sie w antykatolicka sekte i przeszedl do antykoscielnej konspiracji. W drugiej polowie Settecenta centrum intelektualnego oporu przeciwko Oswieceniu stala sie niespodziewanie, jakby stworzona do libertynskiej dekadencji Wenecja. Najbardziej interesujacy fragment tej „bitwy ksiazek" zostal tu stoczony na gruncie obrony specyficznie wloskiej tradycji artystycznej, jaka stanowila ludowa, a zarazem wyrafinowana i finezyjna commedia dell'arte - wlasnie dotkliwie „zreformowana" w duchu mieszczanskiego dydaktyzmu przez entuzjaste postepu Karola Goldoniego. W obronie autentycznej tradycji teatralno-narodowej wystapil wenecki arystokrata Karol Gozzi (1720-1806), który w urokliwych basniach scenicznych takich jak: Milosc do trzech pomaranczy, Ksiezniczka Turandot czy Król Jelen ukazal zupelnie nowe - fantastyczno-romatyczne - mozliwosci tkwiace w tradycyjnej formie. Na gruncie publicystyki natomiast kierunek antyoswieceniowy reprezentowal brat Karola, Kasper Gozzi (1713-1786), który na lamach zalozonego przez siebie „Obserwatora Weneckiego" zwalczal niezmordowanie chlosta szyderstwa kult postepu, laicyzm i racjonalizm. I chociaz poczucie osamotnienia w walce z naporem wrogich tradycji pradów nadawalo pisarstwu braci Gozzich rys wybitnie melancholijno-pesymistyczny, to jednak ów pesymizm winien byc z naszej perspektywy krzepiacy; przypomina bowiem nam, bedacym takze ponad wszelka watpliwosc w mniejszosci, ze nie ma takich czasów, takich epok, w których ludzie tradycji nie mogliby „robic swojego", a nawet pozostawic po sobie dziel naprawde waznych i trwalych. Jacek Bartyzel