Numer 17 (414)

Nie czytaj "Metternicha"

PANSTWOWY Instytut Wydawniczy jest jednym z najlepszych w Polsce wydawnictw - z 52-letnia tradycja. Umiejetnie korzystajac ze sporych mozliwosci, ofiarowuje polskiemu czytelnikowi ambitna literature polska i zagraniczna. Szczególnie cenna jest seria Biografie slawnych ludzi, której znaczna czesc stanowia zyciorysy wielkich królów i znanych mezów stanów. Po ksiazki z tej serii siegam najczesciej, zazwyczaj nie zalujac pieniedzy i potem dokonanego zakupu. Wymienie tylko niektóre ze stojacych na mojej pólce ksiazek PIW-u z tej serii: José Cabanis - "Karol X, król ultras" (1981), Zbigniew Wójcik - "Jan Sobieski" (1983), Pierre (iaxotte - "Ludwik XIV" (1984), Jacques Levron "Dobry król Rene" (1986), W. Bruce Lincoln - "Mikolaj I" ( 1988), Natan Ejdelman "Pawel I" (1990), Jerzy Besala - "Stefan Batory" ( 1992), Maria Niemojowska - "Ostatni Stuartowie" (1992), François Fejtö - "Józef II" (1993), Paul Zumthor - "Wilhelm Zdobywca" (1994), Reginé Pernoud - "Ryszard Lwie Serce" (1994), Ernst W. Wies - "Karol Wielki, cesarz i swiety" (1996), Paul Murray Kendall - "Ludwik XI" (1996), Ernst W. Wies - "Fryderyk Barbarossa, mit i rzeczywistosc" (1996), Franz Herre - "Metternich" ( 1996) i Jean des Cars - "Ludwik Bawarski" ( 1997). Ledwie kilku z wymienionych biografów zalicza sie do porzadnej, konserwatywnej szkoly historycznej. Do wybitniejszych jej przedstawicieli nalezy Pierre Gaxotte i Regine Pernoud. W podobnym duchu pisuje Ernst W. Wies oraz Jean des Cars, dla którego autorytetem, jest nie tylko Gaxotte, ale takze czolowy przedstawiciel szkoly konserwatywnej z Francji Jacques Bainville. Równie sympatycznie czyta sie Zumthora, Lincolna czy Niemojowska. Inne pozycje nie do konca satysfakcjonuja. Skrajnie lewackim czy nazbyt demokratycznym podejsciem grzesza Cabanis, Fejtd i Ejdelman, jednak przytaczaja tak bogaty material faktograficzny, ze uwazny czytelnik moze wyciagnac wlasne wnioski i wydac wlasny osad, wybaczajac autorom stronniczosc nie taka, jak trzeba. Nie tylko lewackimi pogladami, ale takze brakiem kultury jezyka razi Franz Herre w "Mettemichu". Podejscie autora do tego - jak sam przyznaje - "oredownika pokoju", jednego z twórców ladu europejskiego lat 1815 - 1848, jest ahistoryczne. Autor, przynajmniej w przekladzie Barbary Florianczyk, opisuje Klemensa Wenzela Lothara Metternicha, wielkiego przeciwnika idei rewolucji francuskiej, slownictwem niewybrednym, calkowicie zafalszowujacym obraz bohatera. Raza takie sformulowania, jak: "pupilek mamusi", "szczur ladowy", "cwaniak", "ów Narcyz zakochany w sobie; podziwial sie w lustrze", "dumnie rozposcieral ogon - jak paw" (?). "Równie szybko przyswoil sobie (...) paplanie, a nie rozmowe". Zdaniem autora, Metternich, który ma "serce jak tramwaj" (?), rzekomo "siegal pokojówkom pod spódnice, zabawial sie ze sluzacymi, co stanowilo jego jedyny kontakt z ludem". Jego "usta mialy w sobie zmyslowosc graniczaca z lubieznoscia (...). Mial on wiec w sobie cos sprosnego". Dostalo sie takze ówczesnej Europie. Wedlug Herrego, Europa rzadzona przez królów "przypomina raczej pastwisko dla dzikiej zwierzyny, którego lokatorzy to spokojnie pasa sie razem, to sie nawzajem atakuja". Czy takie plotkarskie i wrecz idiotyczne sformulowania przystoja prawdziwemu historykowi? Czy takich "historyków" powinien drukowac tak renomowany Panstwowy Instytut Wydawniczy? Czy po takie ksiazki "historyczne" powinien siegac szanujacy sie Czytelnik? Zdecydowanie - nie.