Pro Fide, Rege et Lege

Adam Wielomski

Postfaszyzm

Przed kilkoma dniami gościł w naszym kraju Jan Franciszek Fini. Lewacko-ekstremistyczne ugrupowania od dawna zapowiadały, że obrzucą “faszystę” jajkami, a jak dobrze pójdzie, to także porządnie wypałują. Dlatego też z wielką uwagą śledziłem wizytę włoskiego polityka w naszym kraju, tym bardziej, że faszystów raczej w Polsce się nie spotyka i jest to dla mnie swego rodzaju egzotyka.

Jednakże to co zobaczyłem i usłyszałem, przeszło wszelkie moje oczekiwania. Wiem, że w epoce postmodernistycznej wszystko staje na głowie i lewica staje się prawicą, a prawica lewicą, lecz faszyzmu demokratycznego jeszcze w swoim życiu nie widziałem. Jan Franciszek Fini wielokrotnie powtarzał swoje przywiązanie do demokracji, instytucji parlamentarnych, a nade wszystko wizji zjednoczonej Europy – nawet plakaty Sojuszu Narodowego mają w tle wstrętne dwanaście gwiazdek. Duce przewraca się w grobie, gdy widzi, że nawet jego uczniowie głoszą demokrację, tolerancję i prawa człowieka oraz składają kwiatki w Oświęcimiu i płaczą nad ofiarami Holocaustu, aby przypodobać się środowiskom żydowskim i dokonać rytualnego obrzędu, po którym można rozróżnić Europejczyka od ciemnogrodzianina.

Włoskiemu faszyzmowi konserwatysta może wiele zarzucić, przede wszystkim neopogańską apoteozę państwa (Benito Mussolini mawiał: “państwo jest absolutem” i głosił, że “wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciw państwu”) i nadmierny etatyzm, warto jednak podkreślić, że Mussolini wyznawał równocześnie wiele poglądów niezwykle konserwatywnych, takich jak autorytaryzm, patriotyzm, nacjonalizm (ale nie szowinizm i rasizm, które były mu zupełnie obce), organiczne pojmowanie narodu, które zostało przejęte przez faszystów od konserwatystów za pośrednictwem Alfreda Rocco, skrajny elitaryzm, pogardę dla demokracji, praw człowieka oraz dekadenckiej ideologii Rewolucji Francuskiej, którą Duce określał mianem “historycznego i logicznego przedsionka anarchii”.

Z tych całkiem sympatycznych dla konserwatywnego ucha idei pozostało niewiele. Fini w kółko mówił o demokracji i o Europie. Wspomniał, to prawda, że ma być ona chrześcijańska, lecz trzeba być bardzo naiwnym, aby uwierzyć, że postmodernistyczna Europa może stać się chrześcijańska. Jest już postchrześcijańska i trzeba ten fakt przyjąć do wiadomości. Podobnie trzeba potraktować nawoływania do stworzenia “Europy Ojczyzn” – europejscy biurokraci, kosmopolici i lewicowe media pokrzyżują skutecznie wszystkie plany w tym względzie.

Już kilka lat temu zauważono, że włoscy postfaszyści przestali zapraszać na swoje zjazdy Jana Marię Le Pena, a zamiast tego pojawiać się tam zaczął Jakub Chirac. Sądziłem, że jest to próba przypodobania się demoliberalnym mediom. Wizyta Finiego pokazuje jednak, że konwersja na demoliberalne credo jest, niestety, szczera.

Włoski Sojusz Narodowy wydaje się mieć z Mussolinim tyle wspólnego, co Sojusz Lewicy Demokratycznej ma wspólnego z Karolem Marksem – czyli absolutnie nic. Tak jak nasza lewica odrzuciła walkę klas i postulat likwidacji własności prywatnej, tak włoscy postfaszyści zarzucili idee nacjonalistyczne i autorytarne i zostali wchłonięci przez demoliberalną oligarchię. Tak wygląda faszyzm w epoce postmodernistycznej. Twórca włoskiego powojennego nacjonalizmu, Włoskiego Ruchu Społecznego – Prawica Narodowa Jerzy Almirante wychował demoliberalnych następców, którzy porzucili jego ideały. Nic dziwnego, że tak łatwo było się postfaszystom dogadać z Sylwuszkiem Berlusconim, który przez całe dziesięciolecia stanowił jeden z filarów demoliberalnego reżimu i kolaborował z socjalistami. W dzisiejszych czasach nie ma już nawet porządnych faszystów, wszystko się zeuropeizowało i stało nijakie, bez wyrazu, czyli demoliberalne.

Adam Wielomski