Adam Wielomski

Lepperiada

Od kilku dni obserwujemy postępujący rozpad państwa. Grupy uzbrojonych w pałki i butelki z benzyną anarchistów, zwanych przez media eufemistycznie “rolnikami”, sparaliżowały państwo, blokując kilkaset dróg. Anarchiści są zupełnie bezkarni w swym procederze. Ostatnio zaczęli nawet bić kierowców i obrzucać samochody kamieniami. Państwo nie interweniuje, rządzące elity boją się posłać policję i wojsko do stłumienia rebelii. Policja negocjuje, apeluje o przepuszczenie co jakiś czas oczekujących kierowców, ewentualnie organizuje objazdy. Rząd próbuje prowadzić negocjacje, obraża się na protestujących – komedia trwa, a państwo rozpada się. Lepper nawet nie próbuje ukrywać, o co mu chodzi. Przywódca “Samoobrony” nie walczy przecież o ceny skupu żywca. Jego celem jest, czego wcale nie ukrywa, obalenie rządu. Grozi premierowi, że przewróci jego gabinet. Domaga się rozmów. Nie prosi, lecz żąda i stawia ultimatum. SLD i PSL gorliwie popierają tę “piątą kolumnę”, licząc na obalenie rządzącej koalicji i powrót do władzy.

Groźby i ultimatum postawione rządowi świadczą o tym, że w państwie wyrósł nowy ośrodek roszczący sobie pretensje do bycia suwerenem. Rząd zaś nie reaguje, ucieka, boi się. Wojewoda śląski Marek Kępski, który jako jedyny zrobił to, co zrobić był powinien, to znaczy próbował rozpędzić anarchistów, dzisiaj przeprasza tych z nich, których policja poturbowała! Świat stanął na głowie!

Kierujący AW“S” wykazali, że nie dorośli do władzy. Brak im stanowczości, zdecydowania. Całe życie sami organizowali strajki i blokady. W tym byli dobrzy. Jako rządzący nie sprawdzili się. Państwo polskie wali się pod naporem Lepperów, anestezjologów i innych strajkujących grup. Ludzie już wiedzą, że legalnymi i konwencjonalnymi metodami nic nie zdziałają. Rząd takich ignoruje. Rząd ugina się za to przed siłą, bo brak mu stanowczości. Jest miękki i pozbawiony woli walki o własne przetrwanie. Jest to także oznaka słabości strukturalnej państwa. Wydarzenia ostatnich kilku dni wykazały, że Państwo Polskie nie ma suwerena. Suweren metafizyczny w postaci narodu jest abstrakcją. Rządząca demooligarchia jest słaba i brak jej ducha. Władza praktycznie leży na ulicy. Wystarczy mieć parę tysięcy gotowych na wszystko ludzi, aby ją przejąć. Nie tyle może zresztą przejąć, co po prostu wziąć – gdyż tak naprawdę nie trzeba jej nikomu odbierać, bo nikt jej nie dzierży.

Demokratyczne państwo pokazało całą swoją słabość. Lepper na czele kilku tysięcy ludzi obnażył zgniły kręgosłup demokratycznego reżimu. Państwu potrzebny jest suweren. Kryzys ten pokazał, że demokracja i parlamentaryzm prowadzą do anarchii. Ostatnie przykłady wydarzeń w Rumunii, a jakiś czas temu w Albanii, ukazują niemożność trwania demokracji w sytuacji kryzysowej. Demokraci wykrzykują wzniosłe frazesy o wolności i tolerancji, nie przewidzieli jednakże sytuacji takiej jak ta. W sytuacji kryzysowej dla państwa potrzebny jest suweren, a nie paplanina o prawach człowieka! Suwerena jednak brak. Karol Schmitt mówi, że “suwerenem jest ten, kto może wprowadzić stan wyjątkowy”, czyli poskromić chaos nawet z połamaniem prawa. Tu sytuacja jest prosta: aby zaprowadzić ład i porządek, wcale nie trzeba łamać prawa: wystarczy je egzekwować. Demokraci są zbyt słabi i miękcy, nawet aby to uczynić.

Jeżeli Lepper, postawiwszy rządowi ultimatum, wygra, to stanie się suwerenem. Niedługo postawi następne żądania, po nim przyjdą zaś inni demagodzy i ludowi przywódcy; “tezy kwietniowe” wiszą w powietrzu. Każdy, kto łamie prawo, powinien poczuć na sobie “karzącą rękę władzy”. Prawdziwy suweren nie uciekałby, nie chowałby głowy w piasek, nie negocjował z kontestatorami ładu, lecz rozgromił ich przy użyciu policji i wojska. Suweren rozjechałby blokady czołgami, a buntowników porządnie wypałował. Przykład powinien być odstraszający.