Strona autorstwem Joli Szymborskiej
jantaranna@wp.pl
przedruki z ksi±żki "Wspomnienia o Annie Jantar"
Marioli Pryzwan
Anna Jantar
Anna Jantar. Była. Był głos, wyjątkowy,
niepowtarzalny. Były piosenki tak chętnie słuchane przez różne
pokolenia. Były wywiady, podróże, koncerty i wielka sympatia
publiczności. Była...
Pozostały nagrania, płyty, zdjęcia, wspomnienia. Świadczą
o tym. że Anna Jantar nie tylko była. Mówią, że JEST(...) (
Mariola Pryzwan ”Wspomnienia o Annie Jantar”)
(...)Zapewne
smukła, dziewczęca sylwetka Ani znalazła swoje stałe miejsce
w pamięci wielu ludzi. Jej wdzięk i uroda, niepowtarzalny urok i
wielka muzykalność były oczywiste dla każdego, kto choć
raz ją zobaczył i usłyszał. Jednakże tylko najbliżsi
– rodzina i przyjaciele – widzieli, jakim wspaniałym była człowiekiem.
Umiała nie tylko pięknie śpiewać, ale i pięknie żyć!
Bez zawiści, megalomanii, krzykliwej próżności, bez śladu
egoizmu. Skromna, serdeczna, miła przyjazna, z poczuciem humoru, mądra
i radosna. Rzadko się zdarza, by tyle pięknych cech zebrało się
w jednym człowieku. Może miała też wady, jak każdy, i
może ktoś o nich napisze. Wtedy jej obraz będzie pełniejszy
i – mimo wszystko – jeszcze doskonalszy. ( Danuta Lubecka )
(...) Była
dobrą dziewczyną, a być dobrym dla innych to także pomóc
sobie, a może nawet uwierzyć w siebie...? (Roman Szmeterling)
Anka była „czarną perłą” polskiej estrady, jedną
z tych rzadkich oryginalnych osobowości ... ( Anna Sułek)
Nie można było jej nie kochać! Osobowością swą
zniewalała wszystkich. Miała talent, urodę, bezpośredniość
– wszystko, czym można oczarować innych ...
(Anna Ulrich – Skalska)
O
ANI...
Halina Szmeterling – mama Ani
Od czwartego roku życia brała lekcje gry na fortepianie. Jej
pierwszą nauczycielką była p.prof. Wanda Waszko.
W naszej rodzinie nikt nie zajmował się muzyką
profesjonalnie, ale moi rodzice pięknie grali na fortepianie i bardzo
ładnie śpiewali. Ojciec nawet trochę komponował, swoje
utwory dedykował matce.
Ania była bardzo wrażliwym dzieckiem. Nie mogła patrzeć
na ludzi kalekich. Na ich widok bladła i dostawała torsji(...)
Miała bujną fantazję i śmieszne pomysły. Jej
chrzestny ojciec był właścicielem sporego areału ziemi koło
Częstochowy. Kiedy podatki za grunt zaczęły przekraczać
zyski, sprzedał majątek i przeprowadził się do Poznania. Za
uzyskane pieniądze wyposażył nowe mieszkanie, kupił
telewizor, co w końcu lat pięćdziesiątych było dużą
atrakcją. Ania i Romek często chodzili do wujka i godzinami wpatrywali
się w mały ekran. Kiedyś Ania zapytała chrzestnego skąd
ma telewizor. „Sprzedałem ziemię i kupiłem” – odpowiedział.
„Sprzedałeś ziemię? - zdziwiła się, i po chwili
powiedziała do brata poważnym głosem: „ Wiesz co, Romek,
nazbieramy ziemi w worki, tata ją sprzeda i też nam kupi telewizor”.
Ania bardzo lubiła towarzystwo. Często wymykała się z
domu, aby spotkać się z koleżankami. Czas miała ograniczony.
Musiała dużo ćwiczyć na fortepianie, o co zresztą robiła
nam wyrzuty (...)
Z bratem bardzo się kochali. Kłamali zawsze razem i zgodnie,
rozrabiali też wspólnie. Na karę reagowali jednak zupełnie
inaczej. Kiedy Ania coś zbroiła, chodziła za mną i obiecywała,
że już będzie grzeczna, że już nigdy, nigdy, aby tylko
pozwolono jej na to, czego właśnie zabroniono za karę. Romek w
takich wypadkach udawał, że mu na niczym nie zależy i że
wcale nie wybierał się tam, dokąd akurat nie pozwolono mu iść.
Ania debiutowała w poznańskich klubach studenckich jako
akompaniatorka młodych wykonawców. Już wtedy bardzo im zazdrościła
i w głębi duszy marzyła o śpiewaniu. Jednak nie miała
dość odwagi, by sama stanąć przed mikrofonem. Dopiero później
konferansjer radia poznańskiego namówił ją do występu na
festynie w Gnieźnie. Miała ogromną tremę, ale pojechała
tam i odniosła niebywały sukces. Potem trafiła do „Wagantów”
i postanowiła, że zostanie piosenkarką. Osobiście marzyłam
o tym, żeby została pianistką, lecz nie mogłam jej zabronić
robienia tego, co sprawiało jej przyjemność.
Jeszcze przez kilka lat grała na fortepianie, ale po pewnym czasie
stwierdziła, że do gry na tym instrumencie ma zbyt małą rękę
(...)
Później był egzamin przed komisją Ministerstwa Kultury i
Sztuki, który zdała pomyślnie, uzyskując tytuł zawodowej
piosenkarki.
Po urodzeniu dziecka Ania spoważniała i stała się
bardziej odpowiedzialna. Natalia była jej radością, całym
światem. Kochała ją bardzo (...)
Była bardzo otwarta i ufna, myślę, że nawet zbyt
otwarta. Wierzyła ludziom, choć wiele razy ją zawiedli. Wtedy czuła
się oszukana.
W jaki sposób przezywała porażki? Płakała, traciła
apetyt. Przygnębienie mijało jednak szybko i znowu była radosna i
uśmiechnięta. Należała do osób bardzo pogodnych i wesołych.
Łatwo nawiązywała znajomości, nie
sprawiało jej to najmniejszych trudności. Była raczej
bezkonfliktowa. Miała swoje metody rozładowywania napięcia żartem,
uśmiechem, spojrzeniem (...)
JózeF Szmeterling – tata Ani
(...)Gdy Ania miała tyle latek, że mogła pójść
do przedszkola, umieściliśmy ją w przedszkolu muzycznym przy PWSM.
Już wtedy wyróżniała się wśród śpiewających
dzieci słuchem absolutnym, dlatego też brano ją na wszelkiego
rodzaju nagrania i występy. Kiedy miała pięć lat, kupiliśmy
jej pianino, takie z metalową płytą – antyk. To na nim przez
wiele lat uczyła się grać.
W Podstawowej Szkole muzycznej jako jedna z nielicznych została
wybrana na występy do Filharmonii Poznańskiej. Grała tam na
fortepianie. Miała zostać pianistką.
(...)Pseudonim podobał się nam wszystkim. Jantar brzmi dźwięcznie
i znaczenie ma ładne – bursztyn. Stąd
„bursztynowa dziewczyna”, jak ją często nazywano.
Dalej losy Ani potoczyły się tak, jak innych piosenkarzy.
Wyjazdy krajowe i zagraniczne. Ale Ania o tyle była niezwykła (wiadomo,
ojciec zawsze będzie chwalił swoje dziecko), że, podobnie, jak ja,
nie znała uczucia zawiści ani zazdrości. Była bardzo bezpośrednia
i naturalna. Była sobą (...)
Roman Szmeterling – brat Ani
Była bardzo towarzyska, pełna życia. Znałem ją
taką z czasów wczesnej młodości, kiedy przebywaliśmy ze sobą
częściej. Zawsze była ładną dziewczyną i o
powodzenie u chłopców nie musiała się martwić. Traktowała
to jako świetną zabawę. Pamiętam zdarzenie ze szkoły
średniej, kiedy umówiła się z pięcioma chłopcami
jednocześnie i w tym samym miejscu. Nie zauważona przez nich bawiła
się ich zniecierpliwieniem, zakłopotaniem, złością. Z
tego, co wiem, nie spotkała już nigdy żadnego z tych chłopców
(...)
Ania niewątpliwie miała duży talent, ale piosenkarka bez
przeboju długo może pozostawać w cieniu innych. Płodność
kompozytorska, talent, przebojowość Jarka, duże wyczucie i
znajomość rynku piosenkarskiego w połączeniu z osobowością
i talentem Ani zadecydowało o zaistnieniu ANNY JANTAR (...)
Dalsze lata to już ciężka praca, nagrania, spotkania
towarzyskie, życie w autobusie, wyjazdy za granicę, urządzanie
mieszkania, no i dziecko. Automatycznie mniej młodzieńczego
temperamentu, więcej dojrzałości (...)
Ania była bardzo dobrą dziewczyną. Dobrą – to
znaczy czułą na krzywdę ludzką, szczerą,
bezpretensjonalną, otwartą dla wszystkich (...)
Jarosław Kukulski – mąż
Ani
Poznaliśmy się na gruncie zawodowym. Poszukiwałem wtedy
solistki do zespołu „Waganci”, którego byłem szefem. Ania została
przyjęta i zaakceptowana przez cały zespół. Przed naszą
pierwszą wspólną trasą koncertową do autobusu odprowadziła
ją babcia. Zwróciła się do mnie z prośbą, bym
zaopiekował się Anią. Potraktowałem to bardzo dosłownie.
Pobraliśmy rok później, a na antenie radiowej Studia Rytm zaistniała
– wielomiesięczna laureatka ówczesnej listy przebojów – piosenka
„Co ja w tobie widziałam”.
Ania uwielbiała wielkie imprezy, a zwłaszcza festiwale, gdyż
mobilizowały ją w sposób niewiarygodny. Każdy kolejny festiwal
pomnażał jej trofea (...)
Była dziewczyną pełną życia i radości, choć
gdzieś tam w głębi tkwił w niej ledwo uchwytny smutek. Czyżby
przeczuwała, co przyniesie jej niedaleka przyszłość?(...)
Walentyna Ziemba-Martinek –
prawnik
Życzliwa i komunikatywna, łatwo nawiązywała kontakty
i była bardzo lubiana przez koleżanki i kolegów (...)
Byłam wierną towarzyszką wszystkich występów
sobotnio – niedzielnych w klubie „Od Nowa” i obserwowałam, jak dzięki
pracowitości i uporowi zmienia się jej sylwetka estradowa. Już po
paru latach była inną dziewczyną, swobodniejszą na scenie, lżej
poruszającą się w rytm piosenki. Mój „Króliczek”, jak ją
czasem nazywałam, stawał się gwiazdą. Dlaczego „Króliczek”?
Była taka delikatna i wrażliwa...
Janusz Kondratowicz – autor
tekstów
Pierwszym przebojem, który napisałem dla Ani Jantar, była
piosenka „Tyle słońca w całym mieście”. Śpiewana
potem przez wielu wykonawców, w różnych językach (...)
Alicja Woy-Wojciechowska – filolog polski, autorka tekstów
piosenek
Natalia była siłą motoryczną Ani. Ania kochała ją
i ciągle za nią tęskniła. Z całego świata zwoziła
dla nie zabawki i ubranka. Natalia ubrana więc
była jak mała królewna (...)
Ania była niezwykle życzliwa ludziom. Opinie o nich wypowiadała
ostrożnie i z rozwagą – nawet jeśli
ktoś daleki był od ideału, zawsze znalazła w nim coś
dobrego. Była delikatnym i wrażliwym człowiekiem (...) Była
inteligentna i błyskotliwa (...) Miała wielki apetyt na życie i
bardzo konkretne plany, co zamierza z nim zrobić. Była ciekawa świata,
miłości i ludzi.
To, że Ania była ładna, każdy wie. Ale jej uroda w połączeniu
ze sposobem poruszania się, barwą głosu, gdy mówiła, i
blaskiem, którym promieniała, sprawiała, że Ania była
czarująca (...)
Ewa Weinheimer – konsultant do spraw kosmetycznych
Ania miała w sobie coś takiego, co powodowało, że w
jej towarzystwie odpoczywało się. Ludzie garnęli się do niej.
Była bardzo kontaktowa i spokojna, pozytywnie nastawiona do życia. Nie
było w niej nawet nutki podejrzliwości, tylko bezgraniczne zaufanie i
dobroć
Jolanta Kozakiewicz – fotograf
Była bardzo towarzyska, pogodna, bezkonfliktowa. Spokojnie i
sposobem można było z nią wszystko załatwić. Miała
wspaniały, promienny uśmiech. Piękne błyszczące oczy z
iskierkami pełnymi życia.
Lubiła słuchać i służyć radą w
drobnych sprawach. O sobie raczej nie mówiła. Była skryta (...) W
pamięci pozostała mi przede wszystkim jej dobroć, ta niemodna
dzisiaj, a tak piękna cecha.
Mirosław
Rossowski – przedstawiciel Polskiej Agencji Artystycznej
„PAGART”
Ania kochała życie towarzyskie. Na przyjęciach była
świetną panią domu, kumpelką, osobą, która z wielką
lekkością potrafiła bawić gości.
Całe życie była osobą pogodną, miała
ogromne poczucie humoru. Wszystko ubarwiała, dodawała wdzięku tym
swoim cudownym uśmiechem, a właściwie śmiechem. Lubiła
się śmiać. Bardzo. Cała się śmiała.
Marek A.Karewicz – artysta fotografik
Była bardzo ładną, zgrabną dziewczyną. Miała
wschodnią urodę – dość ostre rysy, duże wyraziste
oczy i wspaniałe włosy, które układały się bez pomocy
grzebienia. Świetnie pozowała.
Jerzy
Milian – kompozytor, dyrygent
Mówią, że tak długo żyje człowiek, jak długo
żyje pamięć o nim. Ja uważam, że życie tylko wtedy
ma sens, jeśli coś po człowieku zostaje. Anna zostawiła córkę,
zostawiła nagrania i teledyski, płyty i dobrą pamięć o
sobie – jak dotąd – w dwóch pokoleniach. Żyła i śpiewała
pod określoną szerokością geograficzną, gdzie – jak
mawiał Jean Cocteau – „głupota zabrała się do myślenia”…
Pokonać to wszystko i istnieć po śmierci – to największe
zwycięstwo Anny Jantar.